W Polsce Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas - czas wolnego od pracy, czas rodzinnych spotkań, wypraw do krewnych, pełen smacznych dań, na które czeka się cały rok, różnych klimatycznych elementów obrzędowych i dekoracyjnych, potężnej konsumpcji, prezentów, twórczości artystycznej... Święta dadzą się lubić.
Święta dadzą się też bez problemu pozbawić warstwy religijnej, nic nie tracąc na swoim uroku. Wszelkie symbole i elementy, które kojarzymy z Bożym Narodzeniem, od choinki z bombkami, przez sianko pod obrusem, puste nakrycie na stole, prezenty, dzielenie się chlebem-opłatkiem, po nocne czuwanie (pasterkę) pochodzi bowiem z tradycji przedchrześcijańskich, z religii "pogańskich" zastanych na terenie Europy i wytępionych przez Kościół Katolicki. To do czego ludzie byli przywiązani, co lubili, bo było tradycją, nie dało się wyplenić, musiało więc zostać zaanektowane przez Kościół i zostać uznane za własne. Nawet data rzekomych narodzin Jezusa została ustanowiona tak, aby pokryć stare obrzędy związane z przesileniem zimowym - silne i magiczne święta, które fundują nam klimat bożonarodzeniowy po dziś dzień.
Bardzo łatwo przychodzi katolikom odmawiać prawa innym do obchodzenia tego święta. Wynika to pewnie z ich niewiedzy co do tego, że przesilenie zimowe (m.in. święta Jule, Święte Gody, Saturnalia) świętowane było w każdej kulturze i religii jaka istniała wcześniej. No dobrze, ale jakie prawo mają świętować ateiści?
Ateiści nie wierzą w bogów, nie wierzą w żadne siły mistyczne, ani w te, które kazały dawnym Słowianom czy Celtom bać się zwycięstwa nocy i modlić się o narodziny światła, ani w te, które każą wierzyć w zbawienie. Jakie więc mają prawo celebrować tego rodzaju czas niezwykły, który ma przyczyny w irracjonalnych strachach i magicznych pobudkach?
Pozwala im na to to samo prawo, które pozwala im chodzić na bale halloweenowe, puszczać wianki w Noc Kupały czy lać wosk w Andrzejki - prawo do zabawy, prawo do czasu innego niż codzienność, prawo do zawieszenia zwyczajności. Tak jak żaden ateista nie wierzy w szatańską moc lampionu z dyni, jak nie wierzy w możliwość wywróżenia sobie męża, tak nie wierzy w konieczność odczarowania wiecznej nocy ani w wartość narodzin człowieka, którego okrzyknięto bogiem. I to jest właśnie najpiękniejsze świętowanie, jakie można sobie wyobrazić, gdyż jest ono najprzyjemniejsze, nieodnoszące się do strachu i poczucia winy, do pojęcia grzechu i ofiary, całkowicie zmysłowe, rozkoszne dla nosa, kubków smakowych i słuchu, oparte na kontakcie z drugim człowiekiem, na radości z czasu wolnego, czasu z rodziną, obdarowywania i dzielenia się.
To, że ateiści sięgają do symboli uważanych przez katolików za ich własne, a skradzionych przecież pradawnym kulturom, odbywa się na mocy tradycji, a nie prawdy religijnej. Każdy naród, każda kultura ma swoje odrębne zwyczaje bożonarodzeniowe, tak jak ma swoje zwyczaje wielkanocne i dotyczące świąt zmarłych, gdyż wszystkie te święta były obchodzone, a symbole używane na długo przed nadejściem chrześcijaństwa.
Dlatego, katoliku, zanim kiedykolwiek zaszydzisz z ateisty, że kupuje karpie (wigilijne przepisy nań wywodzą się z kuchni żydowskiej) i czekoladowe mikołaje (zafundowane przez coca-colę), że ubiera choinkę (święte drzewo germańskie i celtyckie, na którym według niektórych źródeł wieszano "ludzkie bombki" oraz słowiańska podłaźniczka) lub kładzie pusty talerz dla wędrowca (słowiański kult zmarłych) dowiedz się więcej o pochodzeniu tych zwyczajów i przemyśl, dlaczego Kościół po wiekach walki z nimi, musiał poddać się i pozwolić je kultywować.
A Ty, ateisto nie bój się bawić w dni, które urzędowo są wolne od pracy. Wszak folklor jest bardzo modny i uroczy, a czymże są te wszystkie elementy tradycji, w których magiczną moc żaden umysł racjonalny nie może wierzyć, jeśli nie zwykłym folklorem?
Dorota Mentecka-Janek
Brawo! Bawmy się, świętujmy, delektujmy. Także - wiedzą.
OdpowiedzUsuń