Czy ateista może być moralny? Co to jest moralność? Czy jest to system norm o charakterze etycznym? Zbiór przepisów, których należy przestrzegać, aby być dobrym człowiekiem? Czy raczej poziom ich przestrzegania, reakcja człowieka na otaczający go świat, na życie, które stawia go w zaskakujących, często niebezpiecznych sytuacjach? Czy można powiedzieć o człowieku, że jest moralny tylko dlatego, że żyjąc w złotej klatce, twierdzi, że nie zabija, nie cudzołoży i nie kradnie? Mimo, że nigdy nie był wystawiony na możliwość popełnienie któregokolwiek z tych czynów?
Według mnie moralność to właśnie sposób reagowania człowieka na to, co stawia przed nim życie. Nie zakładam moralności a priori, ale rozpatruję ją a posteriori. Oczywiście, ważne jest istnienie pewnych norm, zasad, ale te nazywam konstytucją, prawem karnymi, swoimi przekonaniami.
Podobnie jest z kulturami. Nie sposób ocenić poziomu moralnego kultury, ponieważ (poza brakiem obiektywnych kryteriów) samo istnienie norm moralnych w społeczeństwie nie świadczy o ich przestrzeganiu i "moralnym prowadzeniu się" jego członków. Można powiedzieć, że dana kultura jest bardziej purytańska, ale nie bardziej moralna.
Podobnie jest z kulturami. Nie sposób ocenić poziomu moralnego kultury, ponieważ (poza brakiem obiektywnych kryteriów) samo istnienie norm moralnych w społeczeństwie nie świadczy o ich przestrzeganiu i "moralnym prowadzeniu się" jego członków. Można powiedzieć, że dana kultura jest bardziej purytańska, ale nie bardziej moralna.
Czy jesteśmy w stanie stwierdzić, że ktoś jest bardziej moralnym człowiekiem od innego? Dla mnie najwyższą wartością w relacjach międzyludzkich (które w granicach normalności przecież nie są regulowane przez kodeks karny) jest szczerość i bezpośredniość przekazu. Mówię co myślę. W jak najlepszy sposób, ale nigdy nie pozostawiam niedopowiedzeń. Dla mnie mówienie wprost, co się myśli jest dobrem, a więc jest moralne. Niedopowiedzenia są niemoralne. Moja znajoma (katoliczka) uważa, że mówienie ludziom prawdy krzywdzi ich. Że nie zawsze szczerość jest dobrem. Ona natomiast jednoznacznie ocenia seks przed ślubem: on jest dla niej niemoralny, nawet jeśli miałby dotyczyć osób, które mimo że jeszcze ślubu nie mają będą całe życie ze sobą. Dla mnie nie ma żadnego zabarwienia moralnego kwestia, czy życie seksualne rozpoczyna się przed czy po ślubie. Która z nas jest bardziej moralna? To wszystko zależy od kryteriów moralnych jakie przyjmiemy.
Nie ma moralności obiektywnej. Nie ma moralności bez przymiotnika. Moralność nie istnieje w naturze. Co więcej – natura w żadnej ze znanych kultur nie mogłaby uchodzić za nieskazitelną moralnie. Wszystkie normy moralne w historii tworzone były przez człowieka, by bronić jego interesów. Człowiek jest egocentrystą. Nasze życie jest najwyższą wartością, a nasza moralność jedyną słusznością moralnością. W ocenie ludzi stosujemy swoje kryteria moralne, swoje zasady. Póki jesteśmy nieskazitelni, łatwiej jest nam surowo oceniać innych. Kiedy nam zdarzy się wpadka moralna, bywamy ostrożniejsi w osądach.
Tak samo -centryczne są kultury. Każda kultura uznaje swoje normy i zasady za nadrzędne i na ich podstawie rozlicza inne społeczeństwa, często dochodząc do (niesłusznych) wniosków, że dana kultura jest na niższym etapie rozwoju moralnego, ergo rozwoju kultury, ergo: można jej zanieść kaganek (czyt. kaganiec) oświaty i moralności i ją sobie podporządkować. To robi Euroameryka ze swoją wspaniale moralną demokracją, która pasuje do natury człowieka i większości istniejących społeczeństw, jak wół do karety, ale cóż, skoro stwierdziliśmy, że jest dobra, to ma być dobra!
Bezpodstawne jest ocenianie innych na podstawie własnej moralności. Bezpodstawne jest tworzenie drabiny rozwoju moralnego społeczeństw i umieszczanie na niej poszczególnych kultur. Bezpodstawne jest rozpatrywanie zachowań ludów historycznych, zachowań ludzi w obozach koncentracyjnych czy żołnierzy SS moralnością nas dzisiejszych, żyjących w spokojnej części Europy. Jest to dyskryminacja i narzucanie swojego punktu widzenia. Po to mamy prawo, aby wydawało wyroki za czyny, które zakłócają prawidłowe działanie społeczeństwa. Ale przyszywanie łatki „dobry”, „zły” nic pozytywnego nie daje. Nie ma obiektywnych zasad moralnych. Są tylko takie, które ktoś za obiektywne uważa. Na mocy prawa karnego. Na mocy prawa boskiego.
Osoby wierzące często walczą o przestrzeganie swojej moralności przez innych, ponieważ ta pochodzi od Absolutu. Kto w niego nie wierzy, ten błądzi. Co więcej – kto w niego nie wierzy ten zapewne tych norm nie przestrzega, bo odrzuca je razem z wiarą w bóstwo. Nic bardziej mylnego – wszystkie prawdy objawione przez bogów istniały wcześniej, były wypracowywane przez lata współistnienia ludzi w społeczeństwach. Bez udziału bogów. A czym różni się moralność religijna od moralności racjonalistycznej? Pierwsza jest całkowicie narzucona, okupiona poczuciem winy i strachem przed grzechem. Jest jednak względna i dość sytuacyjna. Ponieważ w wielu religiach istnieje coś takiego jak miłosierdzie… którym kieruje się Absolut. Absolut potrafi wybaczać zło, jeżeli jest ono czynione w Jego imię, lub jeśli „złoczyńca” skruszeje. Spowiedź, pokuta, rozgrzeszenie… Sama instytucja Kościoła katolickiego, będącego specjalistą od tworzenia moralności „obiektywnej”, decydowaniem co jest dobre (dobry uczynek), a co złe (grzech), dystrybuowaniem winy i strachu, nie może pochwalić się nieskazitelną moralnością. Inkwizycja, krucjaty, wspieranie reżimów, krwawe misje nawracania pogan, udział w ludobójstwach, pedofilia – to nie są tylko czyny jednostek, ale działania systemowe, które chyba tylko Bóg jest w stanie wybaczyć. Nie oceniam Kościoła narzucając swoją moralność. Biorę pod uwagę najwyższą wartość chrześcijaństwa: życie ludzkie będące darem Boga oraz przykazanie miłości wygłoszone przez Jezusa Chrystusa – dość ważną dla Kościoła katolickiego postać.
A co z moralnością ateisty? Ten nie wierzy w moralność obiektywną, transcendentalną. Sam musi dotrzeć ścieżką rozmyślań do swej „moralności”, do wartości, które są dla niego nadrzędne, do sposobu, w jaki ma żyć. I jeżeli stworzy sobie zasady, a potem je złamie… zostaje z tym do końca życia. I może wybaczyć tylko sam sobie, co wiadomo jest najtrudniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz